O BEZSTRONNOŚCI I NARZEKANIU

 

Zaczepiła nas niedawno na ulicy pewna Pani, z lekką pretensją, że nasze Muzeum Obrony Wybrzeża promuje tylko jeden z helskich lokali - a jej lokalu nie. Usiłowaliśmy tej Pani wytłumaczyć, że z radością witamy KAŻDEGO sponsora, ale nie jesteśmy w stanie fizycznie, osobiście, prosić każdej osoby w Helu o pomoc.
Taki sponsor, który sam wykaże inicjatywę, który zainteresuje się naprawdę helskim muzeum i sam wymyśli, jak nam najlepiej pomóc - będzie promowany bardziej, niż darczyńca, któremu trzeba wszystko "podać na tacy" - to też chyba oczywiste. Jedynym sposobem na odwdzięczenie się darczyńcy jest powszechne promowanie jego ofiarności - tak, że dla każdego ta droga stoi otworem.
Nasza miła rozmówczyni zawahała się nieco, po czym oświadczyła:
- O takim postawieniu sprawy powinniście helan zawiadamiać, a nie działać tak, ukradkiem!
- Przecież ciągle zamieszczamy informacje i apele o pomoc na WWW i w "Helskiej Blizie"!
- A ja "Blizy" nie czytuję, bo nie jesteście bezstronni!" -
oświadczyła owa Pani i szybko się pożegnała.
Drodzy Czytelnicy! - oświadczam niniejszym, że NIE JESTEM BEZSTRONNY i, co więcej, nigdy nie będę! Każdy normalnie myślący człowiek ma wyrobione opinie na różne tematy i uważam, że byłoby zakłamaniem ze strony osób piszących do "Blizy" udawać, że jest inaczej.
Czy więc "Bliza" jest pismem złym, bo stronniczym?
Z tą opinią się absolutnie nie zgadzam. Nie było jeszcze przypadku, aby Redakcja odmówiła publikacji czyjegoś listu czy artykułu, jeśli tylko autor ujawni się przed redakcją i nie używa "słów uważanych powszechnie za obraźliwe". Kto z Was, Drodzy Narzekający Na Jakość Blizy, napisał do niej choćby jedną notatkę? (nie mówię tu o listach o treści "Bliza jest do kitu, nieciekawa, wszystko jest źle" - bo taka treść niczego czytelnikowi nie daje).
Czyżby szanowni helanie zapomnieli wpajanej w szkołach sztuki pisania ciekawych wypracowań - bo czegoś takiego oczekują właśnie czytelnicy? Czy naprawdę w Helu nic się nie dzieje?
Zburzono w Helu przedwojenny, historyczny budynek na kolonii oficerskiej, na terenie koło Domu Rybaka buduje się wielki apartamentowiec - a prawie nikt z helan nie chce podzielić się z nami swoimi refleksjami na te czy inne tematy, wspomnieniami czy oczekiwaniami.
Nawet największy przeciwnik "Helskiej Blizy" nie jest w stanie zarzucić nam, że wstrzymaliśmy druk jakiegoś materiału, z powodu prezentowanych w nim poglądów. A więc wypominany brak bezstronności "Blizy" wynika wyłącznie z tego, że za wąski jest krąg osób piszących do niej, wynika z powszechnej niechęci do publicznego wypowiadania się - w domu sobie ponarzekam, na ulicy sobie ponarzekam, przy piwie tez sobie ponarzekam - ale nie napiszę do "Blizy", jak według mnie powinno być, jak było kiedyś, co często wspominam z nostalgią, a co ze smutkiem czy złością.
Czy ktoś z Szanownych Czytelników słyszał o czymkolwiek, co zostało stworzone wyłącznie przez narzekanie? Więc nie narzekajcie i weźcie się do pióra!
Mimo woli stałem się agresywny..., ale o agresji napiszę nieco później.

O AGRESJI I POSŁUSZEŃSTWIE

- czyli samo życie

Taką formą agresji miałaby więc być także chorobliwa, maniacka pracowitość zwana pracoholizmem, przerost ambicji, bezkompromisowość aż do realizacji w praktyce twierdzenia, że "cel uświęca środki" czy obsesyjna żądza władzy.
Rozumowanie takie wydaje się wprowadzać jednak zbyt szeroką definicję agresji. Stawianie w ten sposób znaku równości między aktywnością twórczą i wysokimi osiągnięciami a wrogością i okrucieństwem jest kompletnym pomieszaniem pojęć. Można rozwiązać problem naukowy lub zdobyć wiedzę, nie krzywdząc innego człowieka i nie stawiając rywalizacji jako celu samego w sobie. Można i należy próbować zredukować przemoc, nie redukując ciekawości człowieka ani jego dążenia do rozwiązywania problemów. Faktem jest, niestety, że, te sprawy często się ze sobą wiążą.
Jak już wspomniałem, bezcelowa agresywność i destrukcja są niemal niespotykane w przyrodzie poza gatunkiem dumnie określającym się Homo sapiens i dlatego zawsze gorąco protestuję przeciwko nazywaniu zachowania agresorów bydlęcym, bestialskim czy zezwierzęconym. To jest, proszę Państwa, zniewaga dla zwierząt - zwierzęta tak nie postępują!
Jedno z najbardziej kłamliwych powiedzeń: "żrą się jak pies z kotem" wymyślono niewątpliwie wśród tępych mieszczuchów. Na wsi zwierzaki często śpią zgodnie w jednej budzie i ani im w głowie ludzkie przesądy. To tzw."ludzie" szczują zwierzęta na siebie, to tzw."ludzie" zachwycają się, gdy poszczute zabijają się wzajemnie na arenie lub sami je rytualnie zabijają przez przy aplauzie tłumów. (Ja jestem zawsze po stronie byka!)
Fakt, że na określenie karygodnego zachowania członków rodzaju ludzkiego brakuje nam często przymiotników, ale ludzkie okrucieństwo, bezmyślna destrukcja i zdziczenie (chyba znów nieszczęśliwy termin!) przekraczają pojemność naszych słowników.
Jesteśmy z pewnością najokrutniejszym i najbardziej bezlitosnym gatunkiem żywych istot, jaki kiedykolwiek istniał. I chociaż każdy się wzdryga, słysząc o strasznych czynach, jakich ludzie dopuszczają się wobec ludzi, to w głębi duszy każdego z nas tkwią te same dzikie impulsy, które prowadzą od nienawiści do zemsty, okrucieństw, tortur i wojen.
Nauka nie umie przedstawić rozstrzygających dowodów, które pozwoliłyby ustalić, czy agresja ma charakter wrodzony, instynktowny czy też nie. Wielu badaczy twierdzi, że agresja u człowieka pierwotnego, "dzikiego", istniała w stanie szczątkowym, a rozwinęła się dopiero, gdy ludzie zaczęli uprawiać ziemię i zainteresowali się posiadaniem i własnością dóbr.
Także nieco lepsza znajomość historii dowodzi, że przed wkroczeniem "cywilizacji" wiele ludów żyło w pokoju obok siebie, nie mając powodów do zabójczej rywalizacji. Wojny Irokezów z Hugonami, tak barwnie opisywane w literaturze, wywołała dopiero wszechobecność białych i spowodowana przez nich rywalizacja o handel futrami, zamienianymi na artykuły przemysłowe.
Jakże głęboką myśl o ludzkiej naturze niesie anegdotka o "pobożnym" rolniku, którego Pan Bóg postanowił uhonorować, spełniając jego jedno dowolne życzenie, pod warunkiem, że sąsiad zza płotu dostanie to samo, ale w dwójnasób. I ten "pobożny" rolnik po przemyśleniu poprosił w końcu: "dobry Panie Boże, oślep mi jedno oko!"
Agresja występująca wśród dzikich zwierząt ma niemal wyłącznie znaczenie praktyczne - to walka o samice, o trofea, o przywództwo w stadzie. W ustabilizowanym stadzie walki poza okresem godowym są rzadkością - zwierzęta, jak widać, posługują się sensowniejszą logiką niż rodzaj ludzki. W wyniku tej "praktycznej" agresji to najsilniejsze samce przekazują swe geny dalszym pokoleniom, a słabsze osobniki muszą wyginąć.
Agresja w cywilizowanym rodzaju ludzkim wydaje się niepotrzebna i szkodliwa, lecz jednocześnie musimy mieć świadomośc, że cywilizacja i rozwój medycyny zniszczyły naturalny dobór ulepszający pokolenia. Teraz już nie tylko bogaty lub lepiej uzbrojony słabeusz może zabić herosa, ale i także najsłabszy i najchorowitszy osobnik przekaże ze wsparciem lekarzy swoje chore geny dalej.
Możemy określić trzy zasadnicze sposoby rozładowania energii agresywnej:
l) obrócenie agresji na aktywność fizyczną - wydatkowanie nadmiernej energii w postaci sportu lub aktywności takiej jak: gry, biegi, skoki, walenie pięściami w worek bokserski itd.
2) "agresja w wyobraźni" - niedestrukcyjna forma agresji, np. jakże częste marzenia o zbiciu, skrzywdzeniu kogoś lub napisanie opowiadania o nim, pełnego gwałtu i przemocy.
3) bezpośrednia agresja - zwymyślanie nielubianej osoby, wyrządzenie jej krzywdy, sprawienie jej kłopotów, opowiadanie oszczerstw na jej temat - aż do uczynienia jej krzywdy fizycznej.
Sposób pierwszy może wbrew pozorom owocować podniesieniem poziomu agresji, bowiem zawodnicy rozpaleni współzawodnictwem przenoszą czasem agresję na grunt prywatny. Bójki zawodników hokejowych stały się już niemal normą. O tzw."kibolach" sportowych nawet nie wspomnę - ich poziom agresji przekracza każdą miarę.
Drugi sposób na ogół redukuje agresję, ale też nie jest lekarstwem na wszystko.
Często jednak "wykrzyczenie" żalów pod czyimś adresem poziom agresji istotnie zmniejsza. Tu widać wielką rolę spowiedników, psychoterapeutów i przyjaciół, chcących rozżalonego człowieka wysłuchać.
Można tu dołączyć oglądanie przemocy na ekranie. Niestety, badania dowodzą, że niewielu z mocną psychiką to wycisza, ale wielu, niestety, pobudza i prowokuje.
Trzeci sposób - na co dzień spotykany pod pozornie łagodną postacią plotek i oszczerstw, może być zabójczo groźny dla ofiary, doprowadzić ją nawet do samobójstwa, a i sam na ogół wcale agresji nie likwiduje.
Liczne badania i eksperymenty, dotyczące tych zagadnień, nie udowodniły bezkrytycznie niemal żadnej z badanych tez, nie doprowadziły do niemal żadnych rozwiązań praktycznych.
Jednym z ciekawszych badań psychologicznych z tym związanych były badania posłuszeństwa wobec autorytetów, rozpoczęte w 1961 roku przez Stanleya Milgrama -amerykańskiego psychologa społecznego. Badał on skłonności do posłuszeństwa i wywoływanej nim agresji wśród "zwyczajnych" ludzi - pozwalające zrozumieć (ale nie usprawiedliwić!) okrucieństwa żołdaków różnorakich armii, strażników obozów koncentracyjnych i tym podobnych.
Do eksperymentu nazwanego "wpływ kar na pamięć" brano zwyczajnych ludzi z ogłoszenia - bez różnicy wieku. Drogą oszustwa wmawiano im, że wylosowali rolę "nauczyciela", a "uczniem" jest też wylosowany ochotnik z ogłoszenia (w rzeczywistości był to współeksperymentator). Prowadzący badanie wmawiał "nauczycielowi" niezwykle ważną rolę eksperymentu, mówiąc jednak także, że może go przerwać w każdej chwili i zatrzymać wynagrodzenie, ale eksperyment poniesie przez to szkodę. Rolą "nauczyciela" było rażenie znajdującego się za szybą "fałszywego ucznia" prądem elektrycznym, jeśli nieprawidłowo odpowiadał na zadane mu pytania. Mimo iż "uczeń" za szybą krzyczał z udawanego bólu i wił się w symulowanych męczarniach, prawdziwy, wzięty z ogłoszenia ochotnik, zachęcany słownie przez prowadzącego eksperyment, podawał ofierze coraz silniejsze impulsy elektryczne. Niemal NIKT nie przerywał eksperymentu, nie zważając na ból i cierpienie obcej osoby, w imię urojonych wartości naukowych. W opisanym eksperymencie najsilniejszy szok elektryczny zaaplikowało 65% badanych. Nikt nie wycofał się, gdy ofiara wyraźnie o to prosiła, ani wtedy, gdy zaczęła wołać o pomoc. Nawet wtedy, gdy wydawała okrzyki pełne bólu. 80% uczestników kontynuowało wstrząsy, mimo że ofiara wspominała, że ma kłopoty z sercem i krzyczała "Pozwólcie mi stąd wyjść!"
Proszę zwrócić uwagę, że w tym eksperymencie nie było przymusu i zagrożenia karą dla "nauczyciela", poza namawianiem go przez prowadzącego eksperyment do kontynuacji, a jednak większość doprowadzała pozornie okrutny eksperyment do końca.
Badacze byli zaskoczeni i zaszokowani tak wysokim odsetkiem osób w pełni ulegających cudzym poleceniom. Wyniki nie zmieniały się ze względu na wiek uczestników, nie odgrywała roli także płeć (kobiety i mężczyźni ulegali w ten sam sposób) ani narodowość.
Stwierdzono całkowitą nietrafność przewidywań zarówno psychiatrów jak i studentów i udowodniono brak świadomości kolosalnej presji, jaką wywierają osoby z autorytetem.
A teraz wyobraźmy sobie młodych, nieopierzonych żołnierzy zatruwanych przez lata jadem propagandy i straszonych - czasem nawet śmiercią - za niewykonanie rozkazów. Straszliwe psychologicznie wyniki tego eksperymentu nie są oczywiście żadnym usprawiedliwieniem dla tych, którzy prawdziwe okrucieństwa czy mordy popełniali. Pozwala on tylko na zrozumienie psychologicznego podłoża tego niezwykłego ślepego posłuszeństwa, któremu oprzeć się można, ale trzeba być osobą zdecydowaną i świadomą.
I nie pocieszajmy się myślą, że to było kiedyś, w innych narodach i w czasie wojny. Czy myślicie Państwo, że dzisiejsze dzieci są ulepione z innej gliny? A co się wydarzyło w spokojnej, europejskiej Jugosławii, gdy do głosu dopuszczono fanatyków i szowinistów? Niestety, jak wiemy, także dziś większość młodych ludzi, wychowanych przez nieudolne szkoły i leniwych rodziców ma psychikę na takie mechanizmy nader podatną, a pokłady agresji też są u nich niewyczerpane.
Wartym wspomnienia zagadnieniem z dziedziny agresji jest teoria "sprawiedliwej wojny, która zakończy wszystkie inne wojny". Termin ten był wylansowany przez komunizm (słynna "wojna o pokój"), a obecnie jest używany powszechnie w ideologii terrorystów - tutaj agresja czynna ma "coś" pokazać światu, jak wmawiają chorzy z nienawiści ideolodzy - "uzdrowić go i ulepszyć przez przelew krwi".
Otwórzmy szerzej oczy - żyjemy, niestety, w świecie wszechobecnej agresji i zagrożenia. Czyżby był ktoś taki wśród Państwa, kto się z agresją nie zetknął?
Panie Boże, chroń nas przed fanatykami, przed agresją i przed tymi, którzy szerzą i rozbudzają nienawiść.
Bo inaczej - sąsiad zabije sąsiada "bo jest inny", bo rozum ludzki słaby jest i sam się nie obroni..

Władysław Szarski - Helska Bliza 7(237) i 10(240) 2007 rok
do góry