"Helska Bliza" (Numer 5 (214)10.3.2006)

DZWON ZE STATKU

Wilhelm Gustloff

Krótka notatka w Gazecie Wyborczej rozpętała burzę: Dzwon z "Wilhelma Gustloffa" - niemy świadek tragedii tysięcy ludzi robi za rekwizyt do kotleta. Posypały się komentarze - często bezmyślne i okrutne, czasem pełne zadumy i troski.
Właśnie minęło 61 lat od tragedii Gustloffa, największej tragedii morskiej. Większości czytelników Helskiej Blizy nie było wtedy na świecie - i dobrze - bo to były straszne i okrutne czasy... Nie mają sensu rozważania, jaki był wtedy na pokładzie Gustloffa procent wojskowych i cywilów. Faktem jest, że zginęli LUDZIE, ludzie rozpaczliwie uciekający z oblężonego przez Rosjan rejonu. Jak się ocenia, w nocnym, zimowym sztormie, w lodowatej wodzie zginęło od 5350 do 9343 osób (różne źródła podają różne liczby). Z ponad czterech tysięcy dzieci przeżyła niewiele ponad setka, a morze przez wiele dni wyrzucało na brzeg setki ciał...
Wojna jest zawsze rzeczą brudną, parszywą i krwawą, jest paskudztwem, które niektórzy ukwiecają pojęciami takimi jak honor, sprawiedliwość, ojczyzna, obowiązek...
Już Haszek w swoim Szwejku wyśmiewał, jak to kapelani obu przeciwnych stron błogosławią idących na rzeź żołnierzy i wołają "Bóg jest z nami!" Pan Bóg jest przeciw przemocy, okrucieństwom i nietolerancji - to jego ziemscy "przedstawiciele" zaprzeczając samej idei chrześcijaństwa usiłują wspierać się JEGO autorytetem.
Wojna sankcjonuje to, z czym każdy kraj na co dzień walczy - przemoc i zabijanie. To, co na co dzień nazywamy i potępiamy, jako samosąd - w czasie wojny jest cnotą...
Śmierć ludności cywilnej podczas działań wojennych to tragedia. Ale czy żołnierze byli winni, że ich posłano na front? Że ich zmuszono do strzelania do innych ludzi? Że wojna rozbudzała najniższe i najgorsze instynkty?
Wrak Gustloffa po wojnie rabowano i ogołacano ze wszystkiego, co się dało wydobyć na powierzchnię. Wydobyto m.in. dzwon okrętowy, śruby, kotwice, bulaje, lampy. Rozkradziono nawet osobisty majątek ofiar....
Przez wiele lat media milczały na temat katastrofy, która pochłonęła tysiące ofiar. O Gustloffie pisano z reguły tylko jako "hitlerowskim transportowcu wojskowym", nie było wygodnie wspominać o dzieciach, kobietach i starcach. Wydobyte przedmioty z reguły spotykał nieciekawy los - bądź zagrabiali je prywatni zbieracze, bądź ulegały zniszczeniu - często celowemu - jako materialny obiekt "niemieckiego rewizjonizmu".
Dzięki uprzejmości p.Gerharda Oltera - prezesa mniejszości niemieckiej w Gdańsku otrzymaliśmy zdjęcia dzwonu umieszczonego we wspomnianej w artykule restauracji.
Jak pisze p. Olter:
"Niestety, moim zdaniem, eksponowany tam dzwon nie jest dzwonem pokładowym z "Wilhelma Gustloffa". Jest zbyt wielki, średnica u podstawy ponad 100 cm, wysokość ponad 100 cm, oryginalne zawiesie wskazuje na to, że był to dzwon kościelny, zarekwirowany na potrzeby przemysłu wojennego, pewnie miał pójść na przetop na armaty i dlatego znalazł się w ładowni "Gustloffa".
Nie ma na nim napisu "Wilhelm Gustloff", jest za to napis "Bochumer Verein, Bochum 1937" oraz nr. 2711."

Czy możemy tym samym uważać sprawę za zamkniętą? - Absolutnie nie! Dzwon czy dzwony z Gustloffa powinny się znaleźć w muzeum, które im zapewni należytą, godną takim pamiątkom ekspozycję. Nasze, helskie Muzeum Obrony Wybrzeża zwróciło się na piśmie do Polskiego Ratownictwa Okrętowego, z którego magazynów pochodzi dzwon z serdeczną prośbą o przekazanie nam w depozyt dzwonu z Wilhelma Gustloffa oraz wszelkich innych pamiątek tamtych czasów, pamiątek, które u nas znajdą swoje godne miejsce i na które zostanie zwrócona należyta uwaga zwiedzających.
Faktem niezaprzeczalnym jest, że to Niemcy rozpoczęły wojnę. Faktem niezaprzeczalnym jest, że Niemcy w czasie wojny popełnili mnóstwo okrutnych i nieludzkich mordów. Ale czy można zapomnieć o masowych mordach popełnianych przez Rosjan - zarówno na Niemcach - hitlerowcach jak i na absolutnie niewinnych Polakach (Katyń, Sybir...)? A czyż strona polska była tak kryształowa i bez zarzutu, jak przez lata nam przedstawiano w grzecznych czytankach? Czyż nie obiły się, Państwu, o uszy wieści o obozach-więzieniach prowadzonych przez polskie władze po wojnie, więzieniach UB, w których "wrogowie ustroju" i "hitlerowskie psy" marły jak muchy? Więzieniach, w których przetrzymywano, torturowano i zabijano PO WOJNIE ludzi uznanych - najczęściej niesprawiedliwie - za więźniów politycznych?
Mamy to szczęcie, że większość z nas całe swoje życie spędziła nie znając wojny.
Tamte ofiary, ofiary przeszłości byli LUDZIE i rolą Muzeum jest utrzymać pamięć o faktach minionych, nawet tych niewygodnych i przez lata przemilczanych. Rolą Muzeum nie jest gloryfikacja wojen, rolą Muzeum jest dokumentacja ludzkich dokonań - i tych wspaniałych dokonań technicznych i tych wstydliwych i okrutnych dokonań ludzkich...
Niemcy zdążyli postawić ofiarom Gustloffa niewielki pomniczek na gdańskim cmentarzu - w 1947 roku kamień z pamiątkową tablicą usunięto - jako "nazistowską pozostałość".
Nie naśladujmy najgorszych wzorów, Oddajmy cześć historii i ludzkim tragediom, kimkolwiek ci ludzie nie byli wcześniej...

Jak napisał Asnyk:
"Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!"

I tak właśnie rozumiemy misję naszego Muzeum Obrony Wybrzeża.....
Historia dzwonu Gusloffa uświadamia nam, że mnóstwo przeróżnych, często bezcennych pamiątek historycznych zostaje zapomnianych lub nawet zniszczonych bezpowrotnie. Dlatego apeluję do Czytelników - przejrzyjcie swoje domowe archiwa, strychy i rupieciarnie - wiele rzeczy, które dla Was są nieprzydatne, Muzeum przyjmie z otwartymi rękami, skataloguje i udostępni dla potomnych jako element historii, która przeminęła...

Władysław Szarski
[© Władysław Szarski]
do góry