"Helska Bliza" (Numer 4 (213)24.2.2006)

HEL ZAMROŻONY

Hel zamrożony, Hel zaśnieżony.. Biegam po pokrytych śniegiem i lodem uliczkach i to wszystko jest dla mnie szokiem - takiej zimy dawno w Helu nie było. Żeby wjechać na podwórze, musiałem znaleźć łopatę i odkopać bramę, żeby zechciała się otworzyć..
Mimo zimowej pory, mimo braku słońca i turystów Hel żyje! To nie to, co wymarła zimą Krynica Morska - martwy, opuszczony, bezludny moloch. Tu co krok spotykam znajomych ludzi, otwarte jest wiele lokali - choć szczelnie zamknięte drzwi w pierwszej chwili peszą. Ale to tylko z powodu zimna! W środku atmosfera gorąca i sympatyczna, tak miło spotkać przyjaciół, aż nie chce się wychodzić, lepiej posłuchać nowinek.
Podobno śliczny, stareńki, zabytkowy domek w którym mieści się "Izdebka" ma zostać rozebrany. Fakt, że mały, że wiązania dachowe się już potężnie wygięły - ale zniszczyć coś takiego, zamiast wspomóc rekonstrukcję i naprawy? Mnie się to w głowie nie mieści, tak mało mamy zabytków tej klasy i marzy się jakaś konkretna opieka PAŃSTWA nad nimi - a tu tylko taka propozycja? Rozumiem właścicieli - ja nie chciałbym być posiadaczem ZABYTKU - same obowiązki i niemal żadnych możliwości manewru, a tu ciasno, koszty aż piszczą.
Ale z drugiej strony - dlaczego ludzie chodzą tak chętnie do "Izdebki", a nie np. do nowozbudowanych lokali? Widać ciągnie ich ta oryginalność, ta starość, ta niepowtarzalność - wrażenie, że w jakiś sposób czuje się "powiew historii". A w nowym betonowym pudełku - to już nie to!
A teraz inny wątek: Helskie Muzeum Obrony Wybrzeża nabiera już coraz bardziej kształtów i kolorów - pełną parą idą przygotowania do majowego otwarcia dla publiczności - wszak tylko Hel doświadczył tak wiele w historii obrony Wybrzeża jak żadne inne miejsce. Nawet pomijając czasy dawne - gdy był wielokrotnie tymczasową bazą czy to dla piratów, czy dla atakujących Gdańsk okrętów różnych flot - w nowożytnej historii zapisał się trwale długotrwałą i beznadziejną obroną Polaków w 1939 roku, potem jeszcze beznadziejniejszą i dużo bardziej krwawą obroną odciętych Niemców w 1944 roku, a potem wieloma latami polskiego fortyfikowania i nieustannych ćwiczeń w obawie przed desantem z Zachodu. Te trzy epoki pozostawiły w Helu trwałe ślady - te ślady są i będą magnesem dla turystów z całego świata do odwiedzania tego jedynego w swoim rodzaju miejsca na Ziemi.
Miejsca, gdzie historia woła do nas na każdym kroku - ale i miejsca, gdzie ciągle spotyka się bezmyślnych złomiarzy dewastujących co się da - "bo to przecież nikomu niepotrzebne!!!", (prawie tak jak maleńka i ciasna "Izdebka".), czy też zwyczajnych złodziei określających się czasem szumnymi mianami "kolekcjonerów militariów". Ci, którzy są nimi naprawdę, cieszą się na wieść o naszym Muzeum, cieszą się, że uratowane przez nich pamiątki przeszłości ujrzą światło dzienne i znajdą wdzięczną publiczność. Wielu ludzi w Helu poświęca swój czas i siły, żeby całkiem za darmo wesprzeć tę ideę, a wielu innych puka się w czoło mówiąc, że co ich to obchodzi.
Biegnę nad Zatokę wolną już od lodów, biegnę, bo tnie ostro zimny, choć orzeźwiająco świeży wiatr. Na plaży masy mew i łabędzi - wszystkie wyglądają na zdrowe i zadowolone - może dlatego, że nie ma tu ani jednego kaczora?
W porcie gotowa już bryła stojącego na trójkącie pirsów "helskiego jaja" - nowa, potężna dominanta widokowa Helu od strony Zatoki.
Zimno, mroźno - a tu wbrew pozorom sezon zbliża się wielkimi krokami - Hel szykuje się do LATA, do wielu imprez, do poszerzenia swojej oferty, do przedstawienia się szerszej liczbie ludzi, do fachowego zaprezentowania się światu.
Wiosną oczekujemy także wizyty zaprzyjaźnionych z nami norweskich pasjonatów militariów z muzeum w Trondenes, baterii, w której stoją identyczne działa jakie stały w Helu. Jednak bohatersko walczący z Niemcami Norwegowie mieli to szczęście, że te działa po wojnie pozostały u nich i przez kilka lat pełniły służbę w norweskiej armii - broniąc dla odmiany Norwegii przed spodziewanym atakiem ze Wschodu!!! - Czyż nie jest to jakaś szczególna ironia historii, że walczący w czasie wojny ramię w ramię żołnierze Norwescy i Polscy szykowali się potem do walki przeciw sobie? Na szczęście - to już przeszłość - choć historia uczy nas, że zawsze znajdą się idioci gotowi popchnąć swój Naród w przepaść wojny, dla swojej żądzy władzy, bezmyślności i własnych płaskich interesików. Nasi przyjaciele z Norwegii opowiadają nam o swoich doświadczeniach, wspierają nasze zamiary i starania. Warto tu wspomnieć o ciekawostce - Norwegowie nastawieni zawsze bardzo antyhitlerowsko i podobnie jak Polacy walczący odważnie przeciw liczniejszemu przeciwnikowi, a potem porzuceni przez Aliantów i oddani pod niemiecką okupację - zachowali po wojnie nazewnictwo mamucich armat - "Adolfkanone". "One się tak po prostu nazywają" - pisze Martin Vahl - "i żaden z naszych chłopców odbywających tu służbę wojskową nigdy nie myślał o tej nazwie jako czczącej znienawidzonego dyktatora", a historia tych dział to po prostu ogromna, międzynarodowa lekcja historii.

Valle
[© Władysław Szarski]
do góry