"Helska Bliza" (Numer 14(202) 26.8.2005)

XERXES W HELU

Operę "Xerxes" miałem w pamięci jako dzieło przydługie, na wskroś nudnawe, statyczne i przyciężkie..
Owszem, sporo dobrej muzyki - ale wysiedzieć trudno. Dlatego nie dziwiłem się nawet specjalnie moim znajomym, które choć wcześniej deklarowały, że pójdą obejrzeć nasz helski spektakl, to gdy w drodze do hali sportowej zobaczyłem ich za oknem siedzących przy herbatce i zawołałem - to stwierdziły, że może pójdą, ale..
To "ale" było tak wymowne, że z dalszego namawiania zrezygnowałem - a teraz, po obejrzeniu spektaklu żałuję, że nie byłem bardziej przekonywujący.
Na marginesie muszę wspomnieć, że informacja o koncercie była niestety jak zwykle dostępna tylko dla osób spostrzegawczych, z dobrą pamięcią i polskojęzycznych - a szkoda.
Nieustannie proponuję, żeby na kilka godzin przed koncertem postawić na Wiejskiej auto oklejone plakatami, nadające z głośnika muzykę, której słuchacze mogą się danego dnia spodziewać i komunikat, - że to już dziś!.
Pierwszy raz byłem w helskiej hali sportowej i oglądałem jej wnętrze z dodatkową ciekawością. Niemal wszystkie miejsca były zajęte, zarówno w rzędach krzeseł, jak i na amfiteatralnych, piętrowych ławkach. Zaskoczyła mnie ogromna skala przygotowań do spektaklu - pełne dekoracje sceniczne, przygotowane miejsca dla sporego zespołu muzyków kameralnych, setki metrów kabli liczne statywy z reflektorami, przenośne stanowisko sterowania oświetleniem, a nawet przyrząd do puszczania "dymów scenicznych" - wzięty początkowo przez jednego z widzów za zarzewie pożaru.
Sam Mistrz - Pan Dariusz Paradowski zaprosił widzów na spektakl i wprowadził w zawiłą i zaprawdę "super-barokową" intrygę opery, bez czego trudno byłoby śledzić jej treść - śpiewaną po włosku.
Niemiecki kompozytor Georg Frederich Händel (później piszący się George Fredric Handel) pozostał w Anglii i otrzymał obywatelstwo brytyjskie po wielkim sukcesie opery Rinaldo - 27 lat przed premierą Xerxesa. Operę Xerxes (zwaną też czasami "Zakochany król") wystawiono po raz pierwszy w 1738 w Londynie, gdzie od razu spotkała się z gorącym przyjęciem.
Treść tej trzyaktowej opery - mimo nawiązania w tytule do króla Persji z 4 wieku p.n.e. - Xerxesa -ma bardzo mało wspólnego z prawdą historyczną - jest to na wskroś fikcyjna fabuła barokowej opery komicznej, o miłości i zazdrości.
Xerxes zakochany w Romildzie - po rozlicznych intrygach, w których znaczącą rolę grają sługa Arsamenesa - Elwiro i siostra Romildy - Atlanta, znajdzie się nieodwracalnie w objęciach Amastris. Jego brat Arsamenes, mimo wielu przeszkód a nawet próby wygnania go z Persji poślubi w końcu Romildę, a tylko Atlanta pozostanie samotna i niepocieszona....

W czasie angielskiej prapremiery, partię Xerxesa śpiewał mężczyzna - kastrat, a partię jego brata Arsamenesa śpiewała kobieta, tak, że wraz z księżniczkami Romildą, jej siostrą Atlantą i narzeczoną Xerxesa księżniczką Amastris (ukrywającą się na dworze Xerxesa jako mężczyzna) - główne role obsadzone były wyłącznie głosami żeńskimi.
W helskim spektaklu wystąpił zespół Gdańskiej Opery Kameralnej, utworzonej przez Dariusza Paradowskiego:

Karol Kozłowski (Xerxes) - tenor,
Karol Bartosiński (Arsamenes) - kontratenor,
Dorota Bronikowska (Romilda) - sopran,
Magdalena Molendowska (Atlanta) - kontralt,
Joanna Nehring (Amastris) - alt,
Łukasz Goliński (Elviro) - bas
Kamil Pękała (Ariodante) - bas
Śpiewakom towarzyszyła kilkunastoosobowa orkiestra kameralna pod batutą Przemysława Stanisławskiego. Reżyserował Dariusz Paradowski.

Śpiewacy zaimponowali bardzo wysokim poziomem umiejętności wokalnych i doskonałą dykcją, prezentując zespół o bardzo wyrównanym poziomie. Świetnie prowadzona orkiestra wydobyła z muzyki Handla to, co najlepsze dając prawdziwy pokaz, jak się powinno grać tę muzykę i jak znakomicie powinno się towarzyszyć solistom.
Rewelacyjna aria Atlanty kończąca pierwszy akt wywołała istny huragan braw, długo niemilknący po zejściu artystki ze sceny. Atlanta zyskała uznanie widzów nie tylko za rewelacyjny, przejmujący głos, ale także za doskonałą grę aktorską oraz słodycz i zadziorność promieniującą z jej roli. Słuchając dźwięków tej wspaniałej muzyki, miałem wrażenie, że znów nastała wiosna, że to ona nadaje wszystkiemu rytm i nastrój, który niesie radość życia i tak potrzebny optymizm... Ta czarodziejska muzyka pozwalała chwilami całkowicie się zapomnieć, a czasem znów przywodziła na myśl kogoś bliskiego.

Iście anielskiego głosu Arsamenesa chciałoby się słuchać wciąż i wciąż, każda fraza przyprawia o zachwyt i skupienie.
Bas komiczny - Elwiro wywoływał na sali fale radości - jego wspaniały i głęboki głos przechodzący w scenie sprzedaży kwiatów w bardzo wysokie tony falsetu oraz siła komiczna tego aktora poruszały widownię do głębi.

Znakomity duet Romildy i Arsamenesa jest prawdziwym smakołykiem, ich głosy miękko przeplatają się i współgrają ze sobą, to prawdziwa perłą muzyczna.
Doznałem przewrotnej myśli, że szkoda, ze ani Autor, ani Reżyser nie przewidzieli duetu Arsamenesa i Atlanty - wspaniały sopran Atlanty i wysoki, czysty kontratenor Arsamenesa stworzyłyby z pewnością niepowtarzalne dzieło wokalne.

Kończąca drugi akt aria Romildy śledzona była przez publiczność wyjątkowo wnikliwie, gdyż Romilda trzymała w dłoniach żywego gołębia, który zaciekawiony otoczeniem i dźwiękami niecierpliwie rozglądał się dokoła - aż szczęśliwie wypuszczony wzleciał pod sklepienie hali.Jeszcze nie minęły brawa, a już widzowie zobaczyli jak sam Mistrz Paradowski niesie schwytanego gołąbka, żeby go wypuścić na zewnątrz.
Istny Jastrząb-Paradowski! - jak skomentowali z uznaniem widzowie..
Trzeci akt wieńczy happy-end, w którym wspaniałą partie chóralną śpiewa cały zespół, a publiczność długo nie chce się rozstać z tak znakomitymi artystami.
Po spektaklu, w czasie oficjalnych podziękowań składanych Panu Dariuszowi Paradowskiemu i jego wspaniałej Operze Kameralnej można się było jeszcze nacieszyć widokiem i bliskością wspaniałych śpiewaków, dla których nie sposób wyrazić tyle uznania, na ile zasługują.
Dzień później, gdy czekałem na dworcu na znajomych, rozpoznałem z zaskoczeniem, ale i przyjemnością w śpieszących do gdyńskiego pociągu śpiewaczki z tego wspaniałego zespołu i niestety nie wykazałem dość refleksu i odwagi, by zatrzymać je i przekazać swoje uznanie i wdzięczność za tak porywające przeżycie.
Gdybym wiedział wcześniej, gotów byłbym odnieść ICH bagaże na własnych plecach..

Valle
[© Władysław Szarski]
do góry