"Helska Bliza" (Numer 15 (181)10.09.2004)

LISTY DO REDAKCJI

Refleksje miłośnika Helu

Gdy to piszę - jest druga w nocy. Za oknem, od strony ulicy Wiejskiej dobiega mnie rytmiczny łomot, przypominający pracę strażackiej pompy do ścieków. To dobiegające aż tu echa karaoke w jednym z lokali. To grupka nielicznych - za zezwoleniem WŁADZY rozkoszuje się swoim "śpiewem" zatruwając życie wielu pokornym mieszkańcom Helu i mnóstwu spokojnych turystów, daremnie usiłujących wypocząć...
WŁADZA w Helu ma więcej bezcennych pomysłów. Co robi biedny i niezaradny człowiek, gdy głód zagląda mu w oczy? - sprzedaje resztki mebli i odzieży, nie umiejąc zarobić w inny sposób. Co robi WŁADZA Helu? - to samo właśnie - wysprzedaje co się da, na zasadzie: "dla nas wystarczy, a potem niech się inni martwią".....
A inni już się martwią teraz....

Mała Plaża - dziedzictwo i własność wszystkich helan - zagrożona jest parcelacją i ograniczeniem dostępu na jej część tylko dla wybranych i bogatych.
Projekt delfinarium (morświnarium) WŁADZA traktuje jak kolejną mrzonkę p. Skóry - której nie wypada tak całkiem przemilczeć, ale z której nie będzie doraźnego zysku - więc lepiej ją zminimalizować - i może się im nie uda?
To że Fokarium (Foczarnia, jak mawiają nasi znajomi) jest jedną z największych atrakcji Helu, magnesem, który przyciąga - i to przez cały rok setki turystów, którzy przy okazji dają pracę i zyski licznym restauratorom i sklepikarzom - to WŁADZA wolałaby przemilczeć, co ich obchodzą sprawy prywatnych ludzi...

Nasza WŁADZA niekonsekwentnie egzekwuje w Helu obowiązek opłat za wywóz śmieci - są więc tu "przedsiębiorcy", u których śmieciarka nie bywa - natomiast oni śmieci palą w piecach zwiększając ilość smrodliwych i zawiesistych dymów w Helu, bądź wywożą je gdzie bądź, np. do lasu. No i takich "oszczędnych" WŁADZA jakoś się nie stara zdyscyplinować...

W centrum Helu są całe ary bezładnych, zachwaszczonych i opuszczonych terenów - rekordy bije otoczenie Domu Rybaka. Po deszczu te chaszcze śmierdzą przeraźliwie i gniją wyrzucane tam tygodniami resztki....
W Jastarni przechadzaliśmy się w środku sezonu bocznymi uliczkami, tyłami domów.... Wszędzie schludność i porządek, każdy kawałek trawnika przystrzyżony, śmieci nie poniewierają się po kątach, nie śmierdzi....
Każde dziecko wie, że nie ma terenów bezpańskich - więc co w Helu robi WŁADZA, żeby właściciele zadbali o porządek na swoich działkach? Często wystarczyłoby wykoszenie i sprzątnięcie śmieci - to można zrobić nawet jeśli gdzieś trwa budowa! A może te tereny należą jeszcze do WŁADZY i czekają na sprzedaż, a porządkować się "nie opłaci"?????

Celowo nie wspomniałem tu cuchnącej helskiej kanalizacji - to oddzielny temat, ale w Helu śmierdzi niemal każdy opuszczony i zaniedbany zakątek!! Upiorne, rozpadające się budy schowane za domami ulicy Wiejskiej, obskurne, walące się mury piekarni i wiele innych takich "kwiatków" też są owocem przyzwolenia WŁADZY.

Cóżby jeszcze można sprzedać? WŁADZA Helu sobie poradzi!! Sprzedano nawet to, co jest w prawdziwych, światowych kurortach największym skarbem - przepiękny naturalny widok na Zatokę, dając pozwolenia na postawienie dziesiątek obskurnych i nie mających żadnego stylu bud, grilli, stoisk, barków w ten sposób, że zasłaniają całą Zatokę i biedny turysta nawet się nie domyśli, co stracił...
Dziwne tylko, że ścian URZĘDU nie oblepiają żadne stoiska - widocznie dla WŁADZY własny budynek jest najważniejszą rzeczą w Helu, co tam jakaś Zatoka, plaża czy morze!

Przed wielu laty Hel został już oddzielony od Zatoki rzędem gigantycznych hal portowych - wtedy były inne czasy, inne priorytety. Teraz te opuszczone i zrujnowane hale są dla turystyki prawdziwą tragedią. To co powinno być szeregiem uroczych, piętrowych kafejek i sklepików z widokiem na port, co powinno port ożywiać i przyciągać ludzi - jest pałacami duchów....
Jedna z hal spaliła się wiosną, przywracając części mieszkańców tak dawno utracony widok, aż strach pomyśleć, że halę ktoś może odbudować...
Czy trzeba czekać na kataklizm, żeby zmienić oblicze portu w Helu, aby był magnesem dla odwiedzających, a nie zrujnowanym skansenem socjalistycznej gospodarki?

Otwarto w końcu dla swobodnego zwiedzania Cypel. I znów - żeby nie liczne inicjatywy miłośników helskich militariów i Towarzystwa "Przyjaciele Helu", ich mrówcza praca i entuzjazm, biedny turysta nawet nie miałby się skąd dowiedzieć, jakie bezcenne skarby zabytków militarnych może w Helu obejrzeć.
Oby tylko porzuconych przez wojsko zabytków nie rozkradziono, nim uda się je sensownie zagospodarować.
Tu kolejna ciekawostka - spotkać w Helu kogoś w marynarskim mundurze poza jakąś oficjalną paradą jest niemal niemożliwe Przed wojną chodzenie na przepustkach w mundurze było dla wojskowych normą - i pokazaniem ich wojskowej dumy. Czyżby obecnie wojsko wstydziło się mundurów? A jaka to byłaby wielka atrakcja dla turystów!
Mieszkańcy Helu też już powoli przestają histerycznie reagować na wojsko i wspominają z nostalgią wojskowe bramy chroniące jednak wtedy przed zalewem chamstwa i złodziejstwa. Dziś żandarmeria pokazuje się w Helu z rzadka, policja się wyprowadziła - istny raj dla agresywnych młodzieńców, którym zamiast zwojów mózgowych rozwinęły się "bycze karki".
Zadziwiająca jest także obojętność wojska dotycząca spraw patriotycznego wychowania żołnierzy i młodzieży.
Wojskowa izba pamięci koło kasyna najczęściej zamknięta. Nie udało mi się tam NIGDY zauważyć wycieczki służących w Helu żołnierzy.
Przy dwu różnych okazjach udało mi się porozmawiać z helskimi żołnierzami służby zasadniczej - jeden już odszedł z Helu do cywila, drugi służy tu już cały rok. Obaj nie mieli pojęcia o helskich zabytkach militarnych i o historii Helu, coś-niecoś słyszeli tylko o jakimś Fokarium. Na pytanie, czy Wojsko organizowało im jakieś wycieczki po Helu czy prelekcje - obaj wybuchali ironicznym śmiechem....
Nie rozumiem tego i nie zrozumiem nigdy, oficjalnie przecież Wojsko świętuje różne wojenne rocznice, ale widać ogranicza się to do wysłania delegacji na zapalenie zniczy, na mszę czy na pochód. Dlaczego Wojsko nie zadba o własną historię, dlaczego nie kazało choćby odmalować niepociętych przez siebie dział, uprzątnąć brudnych bunkrów, powiesić tablic informacyjnych? Teraz Wojsko być może przekaże wszystko cywilom - ale na zasadzie "weźcie ten cały śmietnik, nam to niepotrzebne".

Wracając jeszcze do helskiej WŁADZY - nie wiem i nie muszę wiedzieć, kto w Ratuszu za co odpowiada i kto jakie decyzje podjął. Dla obywatela ważne są efekty tych działań, z którymi spotykamy się na co dzień. Kocham Hel i cierpię nad jego postępującym w ostatnich latach zaniedbaniem, bezładem i nieporządkiem. Wspomniałem jedynie o problemach, które najbardziej bolą, które najbardziej widać.

Często niezwykła jest także bezmyślność helskich przedsiębiorców. Kto mi na przykład wytłumaczy, dlaczego poza jednym lokalem w Helu, gdzie kelnerki występują w ślicznych i gustownych strojach, reszta ludzi żyjących przecież z turystów nie dba zupełnie o jakieś choćby minimum stylu i estetyki? Dlaczego helskie stateczki wożące turystów są obsługiwane przez odzianych byle jak lub nawet wysmolonych jak mechanik samochodowy po pracy marynarzach?
Czy umundurowanie załogi choćby w jednakowe koszulki i czapeczki przekracza możliwości armatorów? A może nie czują takiej potrzeby? Wstyd......
Wielu moich znajomych z Helu było już na Bornholmie i głośno zachwyca się schludnością i czystością, jaka tam panuje - czy Hel nie mógłby być taki? Tu wystarczy często tylko łopata, miotła i pędzel......no i dużo chęci!


[Mamut]
[© Władysław Szarski]
do góry